Na pierwszym spotkaniu z Martą usłyszałem, że zostałem wybrany na jej fotografa ślubnego jeszcze długo przed tym, jak zaczęła planować swój ślub… miłe, prawda? Tak, jak zwykłem rozpoczynając cały reportaż, przybyłem rano jeszcze przed ułożeniem fryzury. I tu pierwsze zaskoczenie, Panna Młoda ( pragnę zauważyć, jako jedna z nielicznych panien młodych) sama była autorką swojego ślubnego makijażu! W powietrzu czuć było atmosferę spokoju i refleksji, a w niej Marta, lusterko i zestaw jej akcesoriów do przygotowania makijażu na ten wyjątkowy dzień. Będąc w tak zwanym “rozpędzie”, zdążyła jeszcze wykonać makijaż swojej siostrze. Napięcie rosło, a wraz z nim emocje. Emocje, które bez skrępowania prezentują zawsze z łezką w oku seniorzy rodu. Tak było również u Marty i Przemka. Wzruszenia i radości, które rysowały się na twarzy dziadka w trakcie błogosławieństwa i ceremonii zaślubin, nie są w stanie oddać żadne, nawet najpiękniejsze, słowa. Jest jednak coś poza słowami – fotografia ślubna, która zatrzymuje nawet najbardziej ulotne wrażenie i dotyka naszych zmysłów. To fotografia pozostawi ten piękny moment żywy na zawsze. Po cudownych chwilach wzruszeń, Para Młoda wraz z gośćmi rozpoczęła przepiękny bal. Pierwszy taniec należał do Marty i Przemka, a następnie niczym w Mickiewiczowskim poemacie zaproszono gości do Poloneza. Goście w tanecznym uniesieniu, w rytm Poloneza przenieśli się do pięknych, zielonych ogrodów, otaczających Gościniec Liliowy Staw… a za nimi podążało oko aparatu, by uchwycić to, co nieuchwytne… i tak oto zapraszam na reportaż.
Kilka słów o tym, gdzie to wszystko miało miejsce. Ceremonia odbyła się w urokliwym Kościele Parafii Rzymskokatolickiej św. Michała Archanioła. Wesele już na pięknej dużej sali w Liliowym Stawie w Witkowie obok Małachowa Złych Miejsc.