Tak, to jedna z tych Par…
… gdzie podczas pierwszego spotkania wiedzieliśmy, że nie będzie ono jednocześnie ostatnim. Rozmowa była czystą przyjemnością, bez zbędnych wyjaśnień, niedopowiedzeń, niezrozumienia… można powiedzieć, że rozumieliśmy się bez słów. Gawędziliśmy, wizualizując to, co nas czeka! A czekało na Nas dużo pięknych kadrów podczas sesji narzeczeńskiej… I w tym momencie wiedziałem jak wyjątkowych ludzi spotkałem. Nikomu z nas nie przeszkadzała całonocna wyprawa nad polskie morze, wczesna godzina przybycia (o ile tak można nazwać drugą w nocy). A to był dopiero początek naszej eskapady, czekał na nas jeszcze długi spacer parkiem Słowińskim oraz brzegiem plaży… a wszystko pod osłoną gwieździstej nocy.
W te wyjątkowe miejsca dotarliśmy tuż przed wschodem słońca, który przywitał nas odrobiną światła wyłaniającego się zza gęstych chmur. Wierzcie nam, sceneria tego wyjątkowego miejsca podkreślona poranną gęstą mgłą, która oddała nam wspaniały klimat! I tutaj wszystkim nam apetyt wzrósł w efekcie czego zaczęliśmy planować plener w …. (ale o tym za chwilę).
Przed plenerem oczywiście był ten jakże wyjątkowy dzień ślubu i wesela, które odbyło się przy samym rynku w Art Hotel Wrocław. Piękne wnętrze tylko podkreślało znaczenie tego wyjątkowego dnia… Kilka dni po ślubie byliśmy wszyscy zwarci i gotowi do lotu, a wylądowaliśmy w Irlandii! Na miejscu wiedzieliśmy, gdzie chcemy trafić, a były to miejsca znane z filmów Braveheart (Bray Head), P.S. I Love You (Wicklow Gap), Vikings (Sally Gap). Irlandia ugościła nas oczywiście po irlandzku, Łukasz przemoczył dwa garnitury, Izabela nie miała takiego luksusu i plener spędziła w jednej sukni, która z czasem robiła się coraz to cięższa od kapryśnej pogody. Pogody, która nam w niczym nie przeszkadzała!!! Ta podróż to nie tylko świetna przygoda, ale także nowa wiedza. Doświadczyłem tego, czym jest opad poziomy deszczu… kto był w Irlandii ten wie, a kto nie był temu życzę, żeby się przekonał 🙂 Tym dłuższym wstępem zapraszam na historię wyjątkowej pary…